Ostatnio obiecywałam że pokażę Wam mój retro rower, który prawdopodobnie jest niewiele młodszy ode mnie. Wytargałam go w zeszłym roku z piwnicy mojej siostry i choć był w fatalnej formie ja widziałam w nim duży potencjał. Pamiętam jak Paula pytała mnie czy aby na pewno chcę tego grata bo w zasadzie miała go wyrzucić na śmietnik. Długo się nie zastanawiałam i na siłę upchnęłam go do samochodu co nie było łatwe, zwłaszcza bez odkręcania przedniego koła:P Zawiozłam go do rodziców bo tylko tam miałam zestaw narzędzi potrzebnych do renowacji. Niestety z tego całego zapału do pracy zapomniałam zrobić zdjęcie jak wyglądał "przed" ale możecie mi wierzyć na słowo, że widok był tragiczny. Oprócz masy kurzu i pajęczyn z pająkami przeróżnych gatunków, był zaniedbany, zardzewiały, miał tragicznie pokrzywione koło i zielono-butelkowy kolor...blehhhh. Po kilku dniach zmagań udało się osiągnąć zadowalający efekt, choć największy problem okazał się z wyprostowaniem koła. Nawet Pan z serwisu rowerowego po kilku dniach ciężkich prób poddał się z żalem co sprawiło, że straciłam nadzieję na to że wogóle kiedykolwiek na nim pojadę a o nowym kole nie było mowy, bo kosztowało więcej niż sobie wyobrażałam. Tyle pracy włożone i co....nie pojadę?????:( Na szczęście mój Tato- złota rączka potrafi znaleźć rozwiązanie prawie na wszystko, więc i tu się udało:)
Pozbyłam się brzydkiego zielonego koloru i zastąpiłam go kremowym, błotniki, bagażnik i osłonę na łańcuch przemalowałam na czarny mat. Koło zyskało nową "starą" obręcz i szprychy z innego roweru a kierownica nowy koszyczek. I tym sposobem mój rower przeżywa drugą młodość a ja radość z zaoszczędzonych pieniędzy. Może nie jest to najnowszy krzyk mody jak te piękne holenderki stylizowane na retro, które często mijam na swojej drodze ale jazda na nim sprawia mi ogromną radość:)
Czyżby pasażer na gapę???:D
I tak właśnie upływa mi mój urlopik na rowerowych wędrówkach i ogrodowym chilloucie. A Wy jak odpoczywacie w te piękne słoneczne dni???:)
Pozdrowienia!!!
jey